czwartek, 22 sierpnia 2013

Rozdział I "Początek"

Nie mam bladego pojęcia co się stało z moimi notkami. Wyparowały!
Wobec tego zacznę pisać od początku. Nie gwarantuję, że te notki będą pokrywać się z tamtym, gdyż mam świeże spojrzenie na świat ;)

Usiadłam przy stoliku w Dziurawym  Kotle i zamówiłam Kremowe Piwo. Rozłożyłam gazetę na stole i westchnęłam. Na pierwszej stronie widniało wielkie zdjęcie Harry'ego, który mrugał do mnie łobuzersko. Wielki, krzykliwy napis głosił "Jak poderwać Harry'ego Pottera!". Ehh... Ginny dopiero teraz pozna co to znaczy być z celebrytą. Uśmiechnęłam się smutno. Nasze życie bardzo się zmieniło od maja. Większość czarodziejów w moim wieku odpuściło sobie ostatni rok nauki, gdyż Ministerstwo wydało oficjalne orzeczenie, mówiące że zależy to tylko od naszej woli, natomiast każdy kto zrezygnuje z "odpracowania" tamtego roku, będzie traktowany jako ktoś kto ten rok ukończył. Wielu poszło na łatwiznę, ale wiedziałam, że kilku moich znajomych pragnie nadrobić stracony czas, np. Neville, który pragnął zostać nauczycielem zielarstwa, i nie chciał stracić takiej masy materiału. Szczerze mówiąc, myślałam, że zaraz po Harry'm  i Ronie, on będzie kolejną osobą która odpuści sobie szkołę. Tak a pro po Nevilla, jego narzeczona, Hanna Abott właśnie szła w moją stronę z szerokim uśmiechem. Gdy jej wuj umarł, Hanna przejęła rodzinny interes i postanowiła prowadzić dalej Dziurawy Kocioł.
-Witaj, Hermiono, co tam u ciebie?
-A w miarę spokojnie, ci powiem. Wynajęłam sobie u was pokój do pierwszego, bo aktualnie nie mam gdzie spać- Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się do niej.
-Wracasz do szkoły? Ja też bym bardzo chciała, ale rozumiesz- praca. Dziurawy Kocioł sam się nie poprowadzi- Uśmiechnęła się, a ja zauważyłam, że ma cienie pod oczami.
-Coś widzę, że kiepsko sypiasz.
-Ten cały stres mnie wykańcza. Nie myślałam, że pilnowanie tego wszystkiego- Zatoczyła ręką wokół siebie- może być takie trudne.
-Rozumiem. Ja bym nie dała rady- Odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Nie byłam jeszcze do tego przygotowana. Poza tym pragnęłam pracować w Ministerstwie Magii, a nie prowadząc jakiś sklepik czy knajpę.
-Piwo kremowe raz- Powiedziała kelnerka stawiając przede mną kufel Kremowego Piwa- To będzie...
-Na koszt firmy- Uśmiechnęła się do niej Hanna.
-Och, pani Abott, przepraszam bardzo, nie zauważyłam pani- Dziewczyna zaczerwieniła się mocno i dygnęła przed Hanną. Ja uznałam to za zabawne, ale po minie Hanny zobaczyłam, że jest już do tego przyzwyczajona.
-Zmykaj już- Powiedziała z miłym uśmiechem. Dziewczyna jeszcze raz dygnęła i uciekła w stronę lady.
-Nie trzeba było, mogłam zapłacić...
-Oj, taki drobny prezencik dla koleżanki ze szkoły- Powiedziała i podniosła się z miejsca- Mam nadzieję, że wpadniesz na nasz ślub. Harry, Ron, Ginny i kilka innych osób już się zadeklarowało.
-Przyjdę na pewno. Nie mogłabym tego opuścić- Zapewniłam ją i wymieniłyśmy się uśmiechami, po czym Hanna odeszła, pozostawiając mnie samą. Otworzyłam gazetę na losowej stronie i zaczęłam czytać.

"Co tak naprawdę wydarzyło się 2 Maja?
Nasza dziennikarka, Rita Skeeter, postanowiła zrobić wywiad z osobami które obecne były w czasie bitwy w Hogwarcie.
Co się tak naprawdę tam wydarzyło?
Z wywiadów które przeprowadziła, jasno wynikało, że udział H.Pottera w tą sprawę był niewielki..."

-Co za bzdury!- Krzyknęłam i odrzuciłam gazetę jak najdalej od siebie.
-Tą starą ropuchę ktoś powinien już dawno przymknąć- Usłyszałam pełen wesołości głos za sobą- Ale to nie znaczy, że możesz we mnie rzucać jej wypocinami
Odwróciłam się za siebie i spojrzałam prosto w jasnobłękitne oczy, w których zamykał się cały mój dotychczasowy świat. Szybko się otrząsnęłam i spojrzałam z nutką podejrzliwości na stojącego przede mną blondyna.
-Cześć, Malfoy. Co cię tu sprowadza?- Spytałam.
-To samo co ciebie. Nie mam za bardzo gdzie teraz spędzać czasu. A do pierwszego jest go naprawdę wiele.
-Wracasz do Hogwartu?!-Wykrzyknęłam zdumiona. Myliłam się. Pierwszą osobą na mojej liście "kto na 100% nie wróci do Hogwartu" nie był ani Harry ani Ron. Był to mierzący 190 cm, doskonale zbudowany (nie to żebym zwracała uwagę jak seksownie opina się na jego klatce piersiowej biała bawełniana koszula) blondyn, arystokratyczny dupek, który większość mojego życia robił mi pod górkę, a aktualnie stał przede mną i uśmiechał się całkiem miło.
-Co taka zdumiona? Nawet arystokraci muszą się czasem starać o dobrą pracę. Ale tylko czasem- Uśmiechnął się jeszcze szerzej- Mam tu tak stać, czy pozwolisz mi usiąść naprzeciwko siebie?
-Jak zwykle bezpośredni. Siadaj- Odparłam.
-Och, dzięki, takie stanie bywa męczące. Opowiedz mi co tam u ciebie- Usiadł i spojrzał na mnie wyczekująco. Co do cholery stało się ze starym, dobrym (albo trochę mniej) Malfoy'em? Nie mogłam się nadziwić, zadziwiał mnie coraz bardziej i bardziej
-A nic ciekawego...- Odparłam, a w myślach dodałam : Wszystko. Rodzice mnie nie pamiętają, a gdy chciałam m przywrócić pamięć to chcieli wezwać policję. Przyjęłam oświadczyny mężczyzny, którego wcale nie kocham, i po skończeniu Hogwartu pragnę uciec jak najdalej stąd by on mnie nigdy nie odnalazł. Dodatkowo mój były największy wróg pod słońcem siedzi teraz przede mną i udaje że interesuje się moim życiem.
-A co u ciebie?-Spytałam.
-Nic ciekawego. Mój ojciec został oficjalnie zwolniony z Azkabanu, bo Rada Przysięgłych uznała, że odsiedział swoje podczas poprzedniego pobytu, a za udział w wojnie nie mogą go skazać, gdyż nie brał w niej udziału.
Nie do końca wiedziałam co odpowiedzieć, więc mruknęłam coś wymijająco. Malfoy spojrzał na mnie z bólem w oczach.
-Wiem jaki według ciebie jest mój ojciec. Ale proszę, nie oceniaj go tak jak reszta świata magii. To naprawdę dobry człowiek.
Szczerze w to wątpiłam, ale nie chciałam znów zrobić sobie z niego wroga. Chciałam znów mruknąć coś wymijającego.
-Wierzę ci-Wypadło z moich ust zanim zdążyłam się powstrzymać.
-Słucham?- Malfoy zamrugał zdezorientowany.
"No właśnie SŁUCHAM?!" Krzyknęła moja podświadomość.
"Zamknij się" Syknęłam do niej.
-Powiedziałam, że ci wierzę. Często osoby nie mające nic wspólnego z daną osobą wypowiadają się na jej temat, nawet jej dobrze nie znając. A kto może znać człowieka bardziej niż jego własny syn?- Zakończyłam pytaniem, i uświadomiłam sobie, że w tym co mówię jest jakiś sens
-No właśnie- Potwierdził zadowolony Malfoy- Wiesz co? Miło było, ale już muszę zmykać. Nie kupiłem jeszcze żadnej szaty wyjściowej.
-Pójdę z tobą- Zaoferowałam. Malfoy spojrzał na mnie zdziwiony.
-Jeśli chcesz, to nie widzę problemu- Zamaskował zdziwienie szerokim uśmiechem. Jeśli mam być szczera, to przez całe swoje życie nie widziałam, by się tyle razy uśmiechał. Nie licząc pełnych sarkazmu i pogardy uśmiechów.
-To znaczy... Jeśli nie chcesz...- Zaczęłam.
-Bardzo chcę- Przerwał mi.
-To chodźmy- Uśmiechnęłam się szeroko. Malfoy wstał i złożył gazetę, którą wcześniej w niego rzuciłam, i położył ją na stoliku .
-Może komuś się przyda- Mrugnął do mnie znacząco. Zamarłam.
-Kim ty jesteś, i gdzie jest Malfoy?- Spytałam zaskoczona. Uśmiech zamarł na jego ustach, a w jego oczach pojawił się smutek.
-Stary Malfoy umarł. Teraz chcę być lepszy, niż byłem. Chcę się poprawić.
"Ahh, więc jesteś dla niego pokutą" Uśmiechnęła się pogardliwie moja podświadomość.
Zabolało. 
Poczułam jak na moją twarz wypełza rumieniec wstydu.
-Na pewno chcesz bym z tobą poszła?- Spytałam cicho.
-Jasne, że chcę. Co się stało? Nie chciałem cię zasmucić- Powiedział i z troską uniósł moją twarz. Poczułam delikatne wibracje, które wprawiły mój umysł w całkowity chaos. Mój żołądek przekoziołkował kilka razy, a moje policzki przybrały kolor dorodnego pomidora. 
Patrząc na Malfoy'a domyśliłam się, że błędnie odczytał moją reakcję. Myślał, że moje rumieńce są wynikiem złości na niego.
-Nie złość się na mnie- Szepnął miękko.
-Chodźmy już- Powiedziałam, i unikając jego wzroku wyszłam z Dziurawego Kotła.
 -Zaczekaj na mnie- Krzyknął i ruszył za mną. Rozbawiło mnie to. Uśmiechnęłam się szeroko i dałam nura w idący przede mną tłum.
Malfoy ruszył za mną.
Roześmiałam się w głos i spojrzałam na niego przez ramię. Minę miał poważną, ale w jego oczach tańczyły wesołe ogniki.
Roześmiałam się głośno i zaczęłam biec. Nie musiałam się odwracać, aby wiedzieć, że biegnie za mną.
Wbiegłam za jakiś budynek i zdusiłam w sobie chichot. Przywarłam  do ściany i wyjrzałam delikatnie na ulicę. 
Malfoy stanął zdezorientowany marę metrów ode mnie i zaczął się rozglądać na wszystkie strony. Nagle uśmiechnął się przebiegle i ruszył w moją stronę. Pisnęłam i zaczęłam uciekać. Biegłam i biegłam aż przede mną wyrósł z ziemi ogromny mur.
-Accio Hermiona!- Krzyknął Malfoy, czym wywołał u mnie salwę śmiechu.
- Nikt ci nie mówił, że to zaklęcie nie działa na ludzi?- Spytałam krztusząc się ze śmiechu. Stanął przede mną i spojrzał na mnie z łobuzerskim uśmiechem.
-Jakoś przeoczyłem tą część lekcji.
-Widać- Wyszczerzyłam zęby w barbarzyńskim uśmiechu.
-Opłacało się. Dzięki temu wywołałem tak szeroki uśmiech na twarzy pani Wiecznie-Jestem-Poważna.
Roześmiałam się
-Widoczne nie znasz mnie za dobrze, bo inaczej nigdy byś mnie tak nie nazwał- Powiedziałam i moja podświadomość pokiwała z zażenowaniem głową.
"Kogo ty chcesz oszukać?" Spytała i spojrzała na mnie oskarżycielsko.
Prawda. Już od dawna nie potrafiłam się tak szczerze śmiać.
-Myślę, że to już czas skończyć wygłupy. Psujesz mi reputację.
Po jego oczach widziałam, że nie mówił tego poważnie.
-Kto tu komu psuje reputację, Malfoy? Już widzę nagłówki w gazetach "Przyszła pani Minister uprawia jogging z jakimś przystojnym idiotą na ulicach Londynu"
-Czy ty właśnie powiedziałaś przystojnym?- Spojrzał na mnie z szerokim uśmiechem.
-Przesłyszało ci się. Powiedziałam "Przygłupim".
-Jasne, jasne- Spojrzał na mnie z sarkazmem.
Staliśmy chwilę w niewygodnej dla nas ciszy.
-Powinniśmy już iść. Niedługo zamkną nasz sklep.
-On nie jest nasz, Malfoy- Uśmiechnęłam się.
-Ale może być- Odpowiedział z figlarnym uśmieszkiem.
-Ta... Mrs Granger i Mr Malfoy- Tylko u nas niezapomniane przeżycia...
-Lepiej brzmiałoby Państwo Malfoy gwarantują niezapomniane przeżycia.
Zignorowałam jego wzmiankę o "Państwie Malfoy" i wzruszyłam ramionami.
-Na razie jednak to nie jest nasz sklep i to jego właściciele, a nie my, zadecydują kiedy zamknąć sklep.
-Masz rację- Przyznał- Chodźmy już.
Ruszyliśmy wolnym krokiem w kierunku Madame Malkin.
Szliśmy w kompletnej ciszy, rzucając sobie od czasu do czasu badawcze spojrzenia. Jestem pewna, że w jego głowie kłębiły się te same pytania co w mojej.
Weszliśmy do sklepu i Malfoy od razu podszedł do szat wyjściowych.
-Chodź tutaj, pomożesz i coś wybrać- Powiedział nie odwracając się nawet w moją stronę.
Podeszłam do niego.
-Moja matka zazwyczaj kupuje mi szaty w  „Twillfitt & Tatting”, ale tutaj podobno też są dobre. Musimy podtrzymać tą hipotezę i znaleźć mi coś idealnego- Spojrzał na mnie i uśmiechnął się leciutko.
Westchnęłam.
-A czego szukasz?
-Szaty wyjściowej- Spojrzał na mnie zdziwiony- Przecież już ci to mówiłem.
-Chodzi mi, czego dokładnie szukasz. Kolor, fason, dodatki- Sprecyzowałam.
-Ahh... No chciałbym zieloną szatę, w jakimś męskim kroju. Bez żadnych frędzelków i innych dupereli.
-Zieloną? Mogłam się domyśleć- Mruknęłam pod nosem.
-Co?
-Nic, nic.
Zaczęłam pomagać mu w poszukiwaniach. 
Po godzinie podałam mu do rąk cztery zielone szaty i jedną czarną.
-Po co mi tyle?- Spojrzał na mnie zdziwiony. Uśmiechnęłam się.
-Musisz je zmierzyć. Nie wszystkie szaty są szyte na takich facetów jak ty- Wyjaśniłam.
-Na tak idealnych facetów jak ja, chciałaś powiedzieć?- Spytał z łobuzerskim błyskiem w oku.
-Narcyz- Zaśmiałam się.
Zmarszczył brwi.
-Kto?
-Och- Uśmiech zniknął z mojej twarzy- Zapomniałam, że ty wychowałeś się w rodzinie czarodziejów.
Istnieje taki mit...
-Mit?
-Opowiadanie o podłożu religijnym- Sprecyzowałam- Które opowiada o bardzo przystojnym myśliwym na którego boginie rzuciły urok, który sprawił, że przez tak się w sobie zakochał, że umarł z wycieńczenia, bo przez wiele godzin siedział nad rzeką i patrzył w swoje odbicie.
-Zatem uważasz, że jestem przystojny?- Spytał.
-Zakochany w sobie- Odpowiedziałam i uśmiechnęłam się na widok jego miny- Idź, idź, przymierz te szaty.
Zniknął za kotarą i po chwili wrócił wciśnięty w zieloną szatę, jak świnia wciśnięta w sieć. Jeśli ktoś widział zdjęcia świń pakowanych w rzeźni, to dokładnie wie o czym mówię.
-Za mała.
Po chwili wrócił w szacie tak dużej, że zmieściłoby się w niej sześciu podobnych mu budową facetów.
-Za duża.
Kolejna szata wyglądała bardzo damsko więc ją również wykreśliliśmy z listy.
-Teraz przymierzam tą czarną- Powiedział zza kotary.
-Dobrze, czekam, nigdzie się nie wybieram- Powiedziałam.
Nagle kotara odsunęła się ukazując mi widok, który pozbawił mnie oddechu. Czerń szaty świetnie kontrastowała z jego jasną karnacją i podkreślała jasne oczy. Dobrze dopasowany krój uwydatnił całą symetryczność jego idealnego ciała. Materiał w sferze jego klatki piersiowej tak opiął się na nim, że widziałam każdy kawałek jego idealnych mięśni. Nie dziwiłabym się gdyby z moich ust pociekła ślina.
-Na brodę Merlina, ona jest idealna- Szepnęłam w zachwycie. Uśmiechnął się nieśmiało.
-Też uważam, że wyglądam w niej korzystnie.
"Korzystnie?! Człowieku, wyglądasz w niej jak młody bóg" Pomyślałam, a powiedziałam tylko:
-Jak jej nie kupisz, to się obrażę.
Roześmiał się. 
-No to przesądzone. Bierzemy ją!- Krzyknął w stronę Madame Malkin. A ta, czując w powietrzu potencjalnego klienta szybko ruszyła w naszą stronę
-Może chciałby pan kupić klamrę do kompletu? Mamy szeroki wybór najróżniejszych klamer... 
Malfoy uśmiechnął się grzecznie.
-Dziękuję, poproszę tylko to. 
-Chyba że, macie klamry w kształcie węża- Powiedział po chwili.
-Oczywiście. Jakiego by pan chciał? Tutaj mamy węża oplatającego się wokół całej szaty, natomiast ten jest wysadzany prawdziwymi diamentami...
-No tak- Westchnęłam.

Po zakupach Malfoy zaprosił mnie na lody do lodziarni Floriana Fortescue.
-Jaki smak chcesz?- Spytał.
-Waniliowo-czekoladowe poproszę- Odpowiedziałam.
-No dobrze, to zajmij nam miejsce na dworze, a ja zamówię nam lody.
Wyszłam z lodziarni i usiadłam przy jednym z bardzo klimatycznych stoliczków. Spojrzałam na zachodzące słońce ponad bankiem Gringotta i głośno westchnęłam. Ten widok miał w sobie tyle uroku...
-Waniliowo-czekoladowe miały być, tak?- Spytał Malfoy za moimi plecami. Nie miałam serca odwracać wzroku od zachwycającego słońca więc tylko mruknęłam : "Yhm".
Malfoy usiadł obok mnie i podał mi wielki kielich lodów waniliowo-czekoladowych.
-Boże, jakie one wielkie- Szepnęłam- Pewnie dużo za nie zapłaciłeś.
-Nie martw się tym. Miałem pieniądze by kupić wysadzane diamentami klamry do szat, więc mam pieniądze aby kupić duże lody mojej koleżance.
Od kiedy byłam "jego koleżanką"?
-A ty jakie sobie kupiłeś?- Spytałam.
-Bananowe- Uśmiechnął się jak dziecko- Uwielbiam lody bananowe.
Uśmiechnęłam się do niego. Nigdy nie podejrzewałam że Malfoy ma w sobie tyle z normalnego człowieka. Zawsze wydawał mi się zimny i niedostępny. Prawdziwy arystokrata. A okazał się całkiem miłym, w miarę przeciętnym obywatelem Wielkiej Brytanii. No, jeśli nie liczyć milionów na jego koncie i idealnej klaty.
Boże, o czym ja myślę.
-Czemu nie jesz? Nawet nie spróbowałaś- Powiedział z wyrzutem w  głosie.
-Przepraszam, już próbuję- Powiedziałam zawstydzona i uniosłam łyżeczkę do ust.
To były najwspanialsze lody jakie kiedykolwiek jadłam. Nie zdążyłam jednak o tym powiedzieć Malfoy'owi, bo nagle usłyszałam za sobą wrzask.
-Hermiona!- Krzyknął Ron i rozwścieczony ruszył w moją stronę.
-Oj- Szepnęłam zawstydzona jego zachowaniem.
-Szukałem cię cały dzień, a ty spędzałaś czas z tym... tym...
-Mów mi "panicz Malfoy"- Powiedział rozbawiony Malfoy, a ja zaczerwieniłam się po koniuszki włosów.
-Z tym potworem!- Dokończył Ron, nie zwracając uwagi na przerywnik Malfoy'a.
-Wszystko ci wytłumaczę...- Zaczęłam błagalnym tonem- Tylko przestań się drzeć.
-A co ty niby masz mu tłumaczyć? On nie jest twoim ojcem, aby mówić ci co masz robić.
-Tak się składa, że jestem jej narzeczonym i mam prawo wiedzieć co robi moja przyszła żona- Syknął Ron. Oczy Malfoy'a zaszły mgłą.
-W takim razie przepraszam- Podniósł się i spojrzał nieprzeniknionym wzrokiem na mnie- Trzymaj się. Do zobaczenia w szkole.
Patrzyłam jak odchodził, zastanawiając się co go tak wybiło z rytmu. Wściekłość Rona czy fakt że jest on moim narzeczonym?
Pomyślałam, że chyba nigdy się nie dowiem. 
-Chodźmy do Dziurawego Kotła- Przerwałam Ronowi w pół zdania.


 

3 komentarze:

  1. Specjalnie dla was poświęciłam więcej czasu by stworzyć tą notę, więc liczę na to, że zostawicie mi tu parę opinii o niej ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowna!
    Ubolewam nad zniknięciem tamtych notek, lecz to opowiadanie jest lepsze od tamtego!
    Czekam na kolejny rozdział! :)
    i zapraszam do siebie: http://ciemneijasnekoloryswiata.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. pokochałam tą wersje dramione <3 jestes prawie tak dobra jak J.K.R :)

    OdpowiedzUsuń